Strony

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Thanksgiving/ NBA game

Hellooo!

Polska Thanksgiving nie zna, może z filmów i opowiadań ale ogólnie to ja sama za dużo nie wiedziałam. Aż do teraz. Na moje pierwsze Thanksgiving przyszła rodzina A. i było nas w dumie 13 osób. Trójka moich host dzieci, host rodzice, siostra A. z trójką dzieci (ma dwóch synów i córkę, która przyszła z chłopakiem) i mężem oraz mam A. no i ja :) O matko, ale namieszałam teraz, nie ważne, było nas 13 osób. Kuchnia mało co by nas nie pomieściła. Strasznie się krępowałam, tyle nieznanych ludzi w okół mnie, chłopaki w moim wieku sprawiali, że czułam się niekomfortowo. No ale co tam, przecież chciałam przeżyć to swoje pierwsze święto tutaj. Zaczęło się lunch'em o 1pm przy takim stole:



Wcześniej jeszcze siostra A. pokazywała mi, ja zrobić idealny sos do indyka. Zajęło nam to jakieś pół godziny! Siedliśmy, pojedliśmy. A. oczywiście zaskoczyła mnie przy wszystkich pytaniem, co mogę teraz powiedzieć w Polsce o Thanksgiving, co już wiem, więc trzeba było się produkować przy wszystkich, co czyniło to jeszcze bardziej krępującym! Potem mieliśmy czas na odpoczynek (od jedzenia, jakie to dziwne <;), więc ja wybrałam się do kościoła sama, bo cała reszta katolikami nie jest. Wróciłam, oni znowu jedli. Tym razem ciasto, milion rodzajów. Siadłam oczywiście z nimi, znów gadaliśmy, każdy coś tam. Odpoczynek nr 2- graliśmy w koszykówkę, dopóki było widać piłkę i wtedy już zmyłam się do siebie. Na pewno ciekawie było poznać całą rodzinę, prawdopodobnie Boże Narodzenie też spędzę z nimi. Całe święto podobno polega na tym, żeby podziękować sobie nawzajem za to, co się otrzymało. Jest to czas, który należy spędzić z rodziną, dobrze się przy tym najeść i odpocząć, no gifts! Danie główne to indyk, tym chyba nikogo nie zaskoczę, ale ciasto, czy szynka są także obowiązkowe. Jak dla mnie nic super specjalnego, ale warto przeżyć. Takim sposobem mam pierwsze takie święto za sobą :)

A w sobotę spełniłam jedno ze swoich wielkich marzeń. Kiedyś sobie przyrzekłam, że pojadę do USA- pojechałam. Kolejną rzeczą był mecz NBA- no to byłam. To nie jest tak, że wymyśliłam sobie to, bo to takie popularne, bo wszyscy chcą tam być. Dla mnie to było coś więcej, bo trenowałam koszykówkę przez długi czas. Nic oczywiście z tego dalej nie wyjdzie, bo mój wzrost mi to utrudnia, ale miłość pozostała. Zawsze chętnie gram, bo lubię, dla przyjemności i dla siebie. Kiedyś miałam trochę trudniejszy okres w swoim życiu, kiedy nie wszystko układało się tak, jakbym tego chciała i koszykówka wypełniała mi czas. Sprawiła, że pewne sprawy pozostawiłam za sobą i ruszyłam na przód. Jak lekarstwo. Dlatego jest to dla mnie takie ważne, nie obojętne. Mam to szczęście, że moja hostka załatwia mi bilety, za co jestem jej ogromnie wdzięczna, bo sama nie wiem czy bym zdecydowała się wydać tyle pieniędzy. Takie mecze są na maxa drogie, nie pytajcie nawet.
Mecz bardzo dobry z naszej strony. Celtics próbują odrodzić swoją drużynę, po tym jak straciła triple power. Ale jest teraz kilka młodych, nowych zawodników, zobaczymy jak im to wyjdzie. Mój host stwierdził, że po prostu Cleveland mają strasznie słaby team, ale takie akcje utwierdzały mnie w przekonaniu, że to Celtics są nieźli!


Było nas razem 8 osób i mój minivan był pełen :) Host kierował, poza tym moje dzieci, dwóch kuzynów i Andrea, którą zaprosiłam. Ludzi pełno, mecz bardzo dobry, uwielbiam dance cam i ludzi, którzy nie wstydzą się wygłupiać! 21 grudnia zobaczę Marcina Gortata z nową drużyną z Waszyngtonu, bo mają rundę z nami, nie mogę się doczekać! Okazało się, że jedno z moich dzieci, Jack, który łyka sport pod każdą postacią Gortata zna i nawet stwierdził, że jest dobry! Byłam dumna :) Zarzucę Wam trochę zdjęć, lepszych i gorszych.






trochę rozgrzewki

dance cam

 prezentacja

 i poszli


Przepraszam, ostatnio piszę rzadziej, ale trochę się u mnie dzieje, nie zawsze mam czas na to... Ale raz na tydzień na pewno uda mi się coś przygotować. Póki co, stay tuned!



xoxo,                              


5 komentarzy:

  1. Napisałaś ale ja muszę spytać ile kosztują takie bilety? Bo też jestem byłą koszykarką i jak już będę w USA to muszę wybrać się na mecz!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To znaczy oczywiście zależy, gdzie chcesz siedzieć. Na samej górze nad telebimem wręcz w TD Garden można kupić bilety za mniej jak 20$ (przynajmniej tak mają na stronie). Nie wiem za bardzo jaka jest tam widoczność, podejrzewam, że kiepska, ale jak ktoś po prostu chce być- super wyjście! Czym niżej, tym drożej. Później ceny przekraczają 150$, ale za 70-80$ też powinno być przyzwoicie! A gdzie i kiedy się wybierasz?

    OdpowiedzUsuń
  3. boze tak czytam i czytam i nie mogę się doczekać mojej chwili w USA!
    zazdroszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero co trafiłam na Twojego bloga, a tu już post o meczu NBA. Aż miałam ciary, to też jedno z moich marzeń, więc domyślam się jak się czułaś będąc tam. Genialna sprawa! Mam zamiar wyjechać jako au pair do Stanów w najbliższe wakacje i nie ma takiej opcji, żebym opuściła je nie będąc na żadnym meczu;) Trzymaj się ciepło i baw się dobrze 21.12 na meczu;) Pozdrowienia z Polski;)
    Ola

    OdpowiedzUsuń